Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

męcząc się i zabijając tą myślą, że szczęście domu całego, w innych, a nie w jej jest rękach.
Walczyła ze sobą, serce jej biust podnosiło! Wstawała z łóżka, dławiąc się łzami i szła do okna. Zapatrzona w tę nieskończoność ciemną, ponad morzem której jęki słyszała, stała tak oparta łokciem o framugę godziny całe, nie mogąc myśleć nawet o śnie, zgorączkowana i rozdrażniona. Nie! nigdy! nigdy tak nędzną nie będzie, aby zezwoliła na powrót tej dziewczyny! Czyż nie była to z jej strony zdrada najnikczemniejsza, tu przy niej, w sąsiednim pokoju, w domu tym, który za swój uważała. — Nikczemność taka, nie może być przebaczoną. Wspólnictwem w ich zbrodni, byłoby zbliżyć ich znów do siebie. Zazdrosna jej zawiść potęgowała się widokami temi, które się jej w marzeniach ukazywały. Tłumiła łkanie swoje, kryjąc twarz w obnażone ramiona swoje i usta własnem ciałem zatykając. Noc upływała, wiatry nadmorskie przebiegały po jej szyi, zagłębiały się we włosy i rozplątywały je, nie mogąc uspokoić gniewu i boleści, od których krew w jej żyłach tętniła gwałtownie, Ale powoli, głucho, bezustannie, prześladowała ją i trawiła ta walka wewnętrzna, pomiędzy dobrocią jej i namiętnością, nawet w chwilach najgwałtowniejszych buntów serca. Jakiś głos słodki, który w takich chwilach, jakby obcym był dla niej, uparcie, cicho jej szeptał o rozkoszach dawania jałmużny, poświęcania się dla innych. Chciała go zagłuszyć! Przecież to niedorzeczność i głupota, w zaparciu się siebie posuwać się aż do takiej podłości! A jednak głosu tego nie słuchała, gdyż niepodobna jej było uchować się od jego podszeptów. Zwolna, zastanawiając się, rozpoznawała swój własny głos, przekładała sobie, mówiąc: cóż znaczy cierpienie moje, byle jego ceną istoty ukochane szczęśliwe były. Łkania jej uciszały się; wsłuchując się w jęk morza z głębi ciemności płynący, wyczerpana i chora, nie uznawała się jednak zwyciężoną.
Pewnej nocy, wypłakawszy się przy oknie, położyła się do łóżka. Jak tylko zagasiła świecę i z otwartemi oczyma znalazła się w ciemnościach — powzięła stanowczą decyzję: nazajutrz, przedewszystkiem skłonić wuja do napisania do Ludwiki, zapraszając ją, aby przyjechała spę-