Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lampa zapalona, zasiedli więc do obiadu. Był to wieczór straszny, uderzenia morza o skały wybrzeża, od których ściany domu się trzęsły, przerywały i tak rzadkie bardzo i urywane zdania rozmowy.
Gdy podano herbatę, służąca, która ciągle zachowywała się milcząco i ponuro, w krótkich słowach ostro zawiadomiła, że chatę Hontelardów i pięć innych sąsiednich, już woda zniosła, i że tym razem zapewne połowa wsi zniszczoną zostanie. Chanteau zniecierpliwiony i zrozpaczony, że jeszcze nie mógł odnaleźć równowagi w cierpieniach swoich, zamknął jej usta, mówiąc, że dosyć ma swego własnego nieszczęścia i nie ma wcale ochoty słuchać o nieszczęściu innych. Gdy nareszcie położono go do łóżka, wszyscy rozchodzili się spać, złamani znużeniem i cierpieniem moralnem. Do rana Lazar trzymał światło zapalone, więcej jak dziesięć razy w ciągu nocy Paulinka niespokojna otwierała drzwi swoje nasłuchując, ale nic nie było słychać, a o piętro niżej panowała już tylko grobowa cisza.
Od dnia następnego rozpoczęły się dla biednego Lazara te powolne i smutne godziny, jakie następują zwykle po wielkiem nieszczęściu. Budził się, jakby po długiem omdleniu, jakby po upadku, w którym członki jego pokaleczone zostały i miał całą przytomność umysłu, pamięć bardzo wyraźną po otrząśnięciu się ze zmory, jaką przebył i z gorączkowych widm. Każdy szczegół odradzał się w jego umyśle, przerzywał powtórnie swe boleści. Fakt śmierci, którego dotąd bliżej nie dotknął, teraz był mu obecny w osobie nieszczęsnej matki jego, tak nagle w kilka dni porwanej. Fakt nieistnienia już stawał się dotykalnym: było ich czworo i nagle zrobiła się próżnia, zostało troje drżących w nieszczęściu, tuląc się do siebie dla odnalezienia trochę straconego ciepła. Teraz już wiedział co to jest umrzeć, co to jest nie istnieć już, co to są te wyciągnięte ramiona, zamykające się poza ginącą istotą i dozwalające tylko na żal po niej bezradny i rozpaczny.
Biedna matka, tracił ją na nowo w każdej godzinie, za każdym razem gdy wspomnienie o zmarłej stawało mu przed oczyma. W początku nie cierpiał tak bardzo, ani