Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Umówiono się, że ksiądz Horteur pozostanie z panem Chanteau i będzie się starał przygotować go do katastrofy. Weronika na progu pokoju słuchała tych układów i rozporządzeń, z wyrazem osłupienia na twarzy. Po chwili, gdy nareszcie uwierzyła w możliwość śmierci swojej pani, nie odezwała się ani jednym wyrazem, pielęgnując ją z przywiązaniem i pracowitością bydlęcia pociągowego.
W jednej chwili wszyscy umilkli, gdyż na schodach usłyszeli kroki Lazara, włóczącego się po domu i niemającego siły dosyć, aby być obecnym przy wizytach doktora i poznać dokładnie rozmiary niebezpieczeństwa. To nagłe milczenie, jakiem go przyjęto, objaśniło go dostatecznie, zbladł bardzo.
— Mój chłopcze kochany — rzekł doktór — może pojedziesz ze mną. Zjadłbyś ze mną śniadanie i wrócilibyśmy razem wieczorem.
Miody człowiek pobladł jeszcze bardziej.
— Nie, dziękuję — szepnął — nie myślę oddalać się z domu.
W tej chwili Lazar czekał z piersią bólem ściśnioną, zdawało mu się, jakby pas żelazny ściskał mu boki. Dzień wydawał mu się wiecznością, a jednak upływał, choć biedny nie wiedział na czem przechodziły godziny. Nigdy później przypomnieć sobie nie mógł, co robił wchodząc na górę, schodząc na dół, patrząc na morze, którego wieczne kołysanie się oszołomiało go do reszty. Niczem niewstrzymany bieg minut, chwilami w umyśle jego zmaterjalizowywał się, widział w myśli ruch ciągły granitowego bloka zamiatającego bezdenną przepaść. Potem wpadał w rozpacz, chciałby był żeby się już wszystko skończyło i żeby mógł wiecznie spocząć po tem strasznem wyczekiwaniu. Około godziny czwartej, gdy raz jeszcze szedł bezmyślnie po schodach na górę do swego pokoju, nagle jakby popchnięty został do pokoju matki; chciał widzieć, czuł potrzebę ucałowania jej raz jeszcze, gdy się pochylił nad nią, ona nie przerwała potoku bezsensownych zdań, nie podała już policzka tym ruchem zmęczonym, jak to robiła zwykle od początku choroby. Może nie widziała go nawet. Ta twarz zielonkawa, te wargi już czarne, to już nie była jego matka.