Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dała, powab kobiety zalotnej, który go upił, a ona zanadto miała umysł rozwinięty, żeby zrozumieć tego nie miała. Ale go ciągle wstrzymywało jakieś zakłopotanie, którego pokonać nie mógł. Obawiał się, że się jeszcze bardziej zmniejszy przed nią w tem tłumaczeniu, w którem jak dziecko jąkać się będzie i rumienić. Potem w głębi tego wahania tkwiła obawa popełnienia nowego kłamstwa, gdyż widmo Ludwiki prześladowało go ciągle, stawała mu na oczach nieustannie; odczuwał żal namiętny, że się już nie powtórzy ta chwila, kiedy pod pocałunkami jego z sił opadająca, tuliła się w jego ramionach. Mimowolnie długie jego przechadzki prowadziły go ciągle w stronę Arromanches. Pewnego wieczora dotarł aż do domu cioci Leonji, włóczył się koło parkanu i uciekł nagle na brzęk otwierającego się okna, cały wzruszony złym czynem jaki chciał popełnić. To właśnie poczucie swej niegodności zwiększało jego zakłopotanie, sądził się surowo, a zabić żądzy nie zdołał. Nigdy jeszcze jego chwiejność tyle mu cierpienia nie zadała. Pozostało mu tylko tyle uczciwości i siły, że unikał Paulinki, aby oszczędzić sobie ostatniego upadku, fałszywych przysiąg. Może kochał ją jeszcze, ale wyzywający obraz tamtej, stawał ciągle między niemi, mażąc przeszłość, zawalając drogę do przyszłości.
Paulinka ze swej strony czekała, czekała żeby się wytłumaczył. W pierwszej chwili gniewu przysięgała sobie, że mu nie przebaczy, później płakała w skrytości, że on przebaczenia nie potrzebuje. Dlaczegóż milczał, dlaczego zgorączkowany, był ciągle poza domem, jakby nie chciał z nią zostać sam na sam? Była gotową wysłuchać go, zapon nieć o wszystkiem, gdyby okazał chociaż trochę żalu. Oczekiwane tłumaczenie nie nadchodziło jednak i z każdym dniem zdawało się, że zerwanie jest zupełniejsze. Pracowała myślą, przechodziła z jednego przypuszczenia w drugie, a tymczasem duma trzymała ją w odosobnieniu i w miarą jak przykre dni upływały, starała się być coraz zimniejszą, jakby wyższą nad niedole, które trapiły dom cały. Niezadługo przezwyciężyła się tak dalece, że odzyskała pozory dawniejszej ruchliwej panienki bez żadnego cierpienia wewnętrznego, może tylko zbyt poważnej. Ale ten piękny spokój i powaga, kryły męczarnie bezustanne.