Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oddawna gromadziła, w jednem nikczemnem podejrzeniu.
— Bawili się, cóż w tem złego? Jakeś była chora i jak cię on pielęgnował, nie wtrącaliśmy nosa w to coście tam mogli robić.
Pod tym ciosem gniew młodej dziewczyny nagle uppadł. Stanęła nieruchoma, blada pod tem oskarżeniem, które przeciw niej się zwracało. Teraz oto ona winną się stawała i ciotka straszne rzeczy zdawała się przypuszczać.
— Co chcesz prze to powiedzieć, ciotko? — szepnęła. — Gdybyś była coś podobnego myślała, niepozwoliłabyś przecież na to tu, pod twoim bokiem.
— E! tożeście przecież już dorośli. Ale wcale nie myślę pozwalać, żeby mój syn trwonił życie w złem prowadzeniu się...
Paulinka na chwilę oniemiała. Wielkie czyste oczy utkwione były w panią Chanteau, która swoje odwróciła. Potem, nagle odwróciła się, idąc do swego pokoju i rzekła głosem krótkim i stanowczym:
— Dobrze, więc ja odjadę.
Cisza znowu zapadła, cisza głucha, przykra, w której dom cały zdawał się pogrążony. A w tym nagłym spokoju, jęk wuja rozległ się znowu, jakby ryk zwierza konającego i opuszczonego. Bezustannie ciągle jęk ten się wzmagał, potężniał, wyrywał się z pośród innych szmerów, które nakoniec całkiem opanował.
Teraz pani Chanteau żałowała wyrazów, które jej się wymknęły, czuła, że ta obraza jest nie do przebaczenia i doznawała wielkiego niepokoju na myśl, że Paulinka wprowadzić może w wykonanie groźbę swego natychmiastowego wyjazdu. Z taką jak ona, wszelkie awantury stawały się możliwe. A cóż powiedzą o niej i o jej mężu, gdy wychowanka ich po drogach, które przebiegać będzie rozpowiadać zacznie historje swego zerwania. A może zechce się schronić do doktora Cazenove. Toby dopiero był skandal na całą okolicę. W głębi tego całego zakłopotania pani Chanteau, tkwiła jednak głucha bojażń przeszłości, strach wobec utraty pieniędzy, która przeciw nim świadczyć może.
— Nie płacz, Ludwiniu — powtarzała w nowym gnie-