Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, proste zapalenie, natychmiastowego niebezpieczeństwa niema.
Pani Chanteau przybrała tryumfującą miną, jakby chciała zaznaczyć, że ona o tem dobrze wiedziała.
— Niema narazie niebezpieczeństwa? — powtórzył Lazar, którego trwoga nie ustąpiła jeszcze.— Ale, panie doktorze, czy się pan obawia komplikacji jakichś.
— Nie, — odparł doktór po chwili wahania — chociaż z temi djabelskiemi chorobami nigdy niczego nie można być pewnym.
W danej chwili, zdaniem doktora, nic przedsiębrać nie było można. Chciał zatrzymać się do jutra z puszczaniem krwi. Potem, gdy młody człowiek błagał go, aby starał się przynajmniej ulżyć cierpieniu, Cazenove postanowił spróbować synapizmów. Weronika przyniosła miednicą z wodą ciepłą i doktór sam przykładał zwilżone płatki, przesuwając je wzdłuż nóg od kolan do kostek. Było to tylko jednem cierpieniem więcej, gorączka ciągle bardzo silna trwała bezustannie. Płukania łagodzące zostały także zakazane, pani Chanteau przygotowała sama wywar z liści cierniowych, ale i tego trzeba było zaprzestać, gdyż ból dotkliwy czynił niemożliwem wszelki ruch gardłem. Była godzina blizko szósta rano, świtać zaczynało, gdy doktór odchodził.
— Wrócą około południa — rzekł do Lazara w sieni. — Uspokójcie się, niema nic złego, tylko cierpi biedaczka.
— I to pan nazywasz nic złego — cierpienie — wykrzyknął młody człowiek, którego choroba oburzała. — Cierpienie istnieć nie powinno!
Cazenove spojrzał na niego, potem wobec tak dziwnej pretensji wzruszył tylko ramionami. Gdy Lazar powrócił do pokoju, wysłał matką i Weroniką, żeby poszły się przespać, on sam nie mógłby zasnąć. I widział, jak się powoli, stopniowo rozwidniało w pokoju, gdzie wszystko było rozrzucone. Przyglądał się temu smutnemu brzaskowi, jaki zwykle bywa po nocach cierpienia. Z czołem przyciśniętem do szyby, z rozpaczą wpatrywał się w chmurne niebo, gdy wtem nagle usłyszał, szelest jakiś. Odwrócił się myśląc, że Paulinka się podnosi, był to Maciek zapom-