Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lazara. Podczas ostatnich wielkich przypływów w marcu, morze zabrało znów dwie chaty wioski Bonneville. Powoli tak obrywana wioska, musiałaby nareszcie zginąć doszczętnie, gdyby nie pomyślano o sztucznych środkach zabezpieczenia jej przeciw falom morskim. Ale biedna wiosczyna tak była nieznaczną ze swemi trzydziestoma nędznemi domkami, że Chanteau, jako mer, od lat dziesięciu, nadaremnie zwracał uwagę podprefekta na rozpaczliwą tę sytuację. Nakoniec Lazar zachęcany przez Paulinkę, której pragnieniem było do jakkiejkolwiek popchnąć go działalności, obmyślił właśnie cały nowy system tam, częstokołów i robót faszynowych, które miały okiełznać morze, ale na to wszystko potrzeba było fundnszów, conajmniej dwunastu tysięcy franków.
— Tego to już zdmuchnę, panie merze — mówił ksiądz — biorąc jeden kamień — trzeba było bić!
Potem zaczął dawać objaśnienia i szczegóły o dawnem Bonneville.
Starzy mówią, że dawniej był tu folwarczek pod samym kościołem, o cały kilometr dalej niż dzisiejszy brzeg. Już tak przeszło pięćset lat, morze ich zjada... To Istotnie trudne do rozumienia, już tak widać całe pokolenia jedne za drugiemi pokutują za bezbożność swoich przodków.
Tymczasem Paulinka powróciła do owej ławki, na której czworo dzieci brudnych, obdartych czekało z otwartemi ustami.
— A to co znaczy? — zapytała Ludwika, nie bardzo mając odwagę się zbliżyć.
— To — powiedziała — to są moi mali przyjaciele.
Teraz, litość jej rwąca się do czynu, ogarnąć chciała całą okolicę. Instynktownie kochała biednych i nędznych, nie miała wstrętu do ich upadku, doprowadzała to zamiłowanie aż do osadzenia w drzewie złamanych nóg biednych kurcząt i wystawiania nocą misek z jedzeniem na podwórze dla kotów zbłąkanych. Istniała w sercu jej ciągła troska o cierpiących, bezustanna potrzeba i rozkosz w niesieniu im ulgi. Toteż biedni przychodzili do zawsze otwartych jej rąk, jak wróble rabusie przybiegają do otwartych okien stodoły. Całe Bonnevile, ta garstka rybaków dręczona rozmaitemi niedolami, szła na górę do panienki,