Strona:PL Zola - Radykał.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przy życiu, rozruszajże się przecie... Nie wszystko jeszcze stracone, urządzisz się jakoś... Co myślisz robić?
Zabrnęli teraz w gawędę bez końca, w której te same argumenty co chwila wracały na stół. Jednę tylko rzecz malarz przemilczał, a mianowicie, że zaraz po odjeździe skazanego na deportacyę starał się zawiązać stosunek z Felicyą, której pełne ramiona pociągały go mocno. Zachował też ku niej głuchą urazę z tego powodu, że przeniosła nad niego rzeźnika Sagnarda, naturalnie dla jego majątku. Zamówiwszy jeszcze jeden litr, wykrzyknął:
— Na twojem miejscu poszedłbym, nie wiele się namyślając, do nich, rozgościłbym się tam jak u siebie, a jegomość pana Sagnarda wyrzuciłbym jeszcze za drzwi, jeżeliby mi się spróbował stawiać!... Koniec końców ty jesteś górą... Prawo przy tobie!
Damour był coraz więcej pijany. Wino rozpaliło ognie na jego bezkrwistych policzkach. Powtarzał ciągle: „Zobaczę jeszcze...“ Berru nie przestawał go jednak zagrzewać, klepiąc kamrata raz w raz po łopatce i pobudzając jego ambicye pytaniem: czy nie jest mężczyzną?! — Oczywiście, że jest mężczyzną... Tak przytem tę kobietę kochał — kocha ją jeszcze dzisiaj — że gotów podpalić Paryż, aby ją ujrzeć... Lecz w takim razie na cóż zamyśla czekać?... „Ponieważ jest twoja, odbierz mu ją i basta.“ Pijaniuteńcy obadwaj nos w nos sobie ciskali te słowa, wśród gwałtownej intonacyi.