Strona:PL Zola - Radykał.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

goś człowieka, opowiadającego, że amnestya dla przestępców politycznych z 1871 została przez parlament francuski uchwaloną i że wszyscy komunardzi, skazani na deportacyę, wracają do ojczyzny. Wstrząśniony potężnie doniosłą wieścią, uczuł Jakób naraz niepowściągnioną chęć powrotu wraz z innymi do kraju, ujrzenia miasta, ulicy, domu, w którym mieszkał. Zrazu miało to formę instynktownego jakiegoś parcia. Wszelako w wagonie, który go unosił, mózg jego począł pracować i zajaśniała przed nim myśl radosna, iż będzie teraz mógł napowrót zająć należne sobie miejsce w pełnem świetle dnia, bez ukrywania się, jeżeli tylko zdoła odszukać Felicyę i Ludwisię. W sercu jego poczęła zakwitać nadzieja. Będąc wolnym, zwróci się do nich całkiem otwarcie, nie wątpił zaś, że je zastanie w tem samem, co dawniej, mieszkanku przy ulicy des Envierges, siedzące najspokojniej u nakrytego stołu, jakby czekały na niego. Wszystko się wówczas wyjaśni, usunięte zostaną nieporozumienia. Następnie uda się do mera, powie kim jest, i potoczy się życie jak dawniej...
Dworzec północny w Paryżu przepełniony był tłumem i wrzawą. Raz wznosiły się pełne entuzyazmu okrzyki na widok przybyszów, wyciągnięte w górę ramiony potrząsały kapeluszami, rozwarte usta wykrzykiwała imię czyjeś. Na chwilę owładnął Damourem strach; nie pojmował, co by to wszystko mogło znaczyć; miał wrażenie, że cała ta ciżba zebrała się, by