Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/385

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i rąk, tak że sam nawet jeść nie może. Prawda, Achillesie, że księża to łotry, ale zawsze lepiej mieć ich za sobą, niż przeciwko sobie.
Paralityk skinął był przyjaźnie głową Markowi i zwolna, głosem, zmienionym przez chorobę, odparł.
— Tak, księża byli wszechmocni, ale ludzie zaczynają się doskonale bez nich obchodzić... Teraz też nie trudno załatwiać się z nimi i pozować na sprawiedliwego.
Patrzał na milczącego Adryana, do niego widocznie stosując przykrą uwagę.
Smutne położenie, w którem się znajdował, śmierć żony, Wirginii, nieporozumienie z córką Leontyną, zamężną z drobnym kupcem z Beaumont, uczyniły go zgorzkniałym. Mówił dalej, wyraźnie myśl zaznaczając:
— Pamięta pan, panie Froment, jak sąd w Rozan powtórnie skazał Simon’a, powiedziałem panu, że zawsze byłem przekonany o niewinności nieszczęśliwego. Cóż przecie? sam nie mogłem robić rewolucyi! Najlepiej było milczeć... Teraz zaś widzę kupę młodych paniczów, którzy nas nazywają tchórzami i chcą nam dać naukę, wznosząc bramy tryumfalne dla męczennika. Toż dopiero bohaterska odwaga!
Dotknięty wyraźnie, zrozumiał Adryan, że