Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w chłopach ani szacunku, ani strachu, był po prostu przypadkowym zakrystyanem na koszcie ostatnich wiernych, od czasu do czasu zakupujących u niego nabożeństwo. Kościoły stały się miejscem publicznem widowisk, przedsiębiorstwem handlowem, utrzymywanem za pieniądze widzów, zwolenników ceremonij, które tam odprawiano. Nieulegało wątpliwości, że wiele kościołów zamknie podwoje, gdyż nie wszystkie miały powodzenie i groziło im bankructwo. Najbardziej charakterystyczną była historya okropnego księdza Cognasse, który swoją gwałtownością przez długi czas dręczył le Moreux i Jouville. Liczne wytaczane mu procesy były sławne; miał płacić niezliczoną ilość odszkodowań za napoły oddarte uszy chłopców, za kopanie kobiet i rzucanie kamieniami z muru plebanii na ludzi, którzy nie robili znaku krzyża przed kościołem. Zostawał jednak na swojem miejscu pomimo kłopotów z awizacyami, bo stanowił część własności ogółu, sprawując rządowy, płatny urząd. Obecnie, gdy przedstawiał jedynie przekonanie, wierzenie, gdy przestał pobierać pensyę, aby to wierzenie praktykować i narzucać innym, przestał istnieć, nikt mu się nawet nie kłaniał. W przeciągu kilku miesięcy bywał w kościele sam ze starą Palmirą, nikt bowiem inny tam nie zaglądał. Próżno Palmira wychudłemi rękami dzwoniła na mszę, przycho-