Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żącą. Niegdyś na dwa tysiące mieszkańców ośmiuset robotników, szarpanych niezgodą, posyłało do rady miejskiej nielicznych republikanów, skazanych tam na bezczynność. Na ostatnich wyborach cała lista republikanów i socyalistów przeszła znaczną większością głosów, tak że przedsiębierca Darras, po długiem oczekiwaniu odwetu, zwyciężył swego współzawodnika Philis’a i został merem miasta. Radość jego przy objęciu merowstwa, z którego księża wypędzili go po procesie Simon’a, tem była większą, iż wchodził tam ze zwartą większością, przy pomocy której można działać otwarcie, bez uciekania się do kompromisów.
Marek spotkał go promieniejącego szczęściem.
— Pamiętam — rzekł — uważałeś mię pan dawniej za niebardzo odważnego. Biedny Simon! byłem pewny jego niewinności, a jednak odmówiłem panu pomocy, gdy przyszedłeś do mnie do merowstwa. Cóż pan chcesz? miałem zaledwie większość dwóch głosów, rada miejska ciągle mi się wymykała, najlepszy dowód, że mię przewalili... A, gdybym miał dzisiejszą większość! Teraz my jesteśmy panami, wszystko pójdzie gładko, zapewniam pana!
Marek zapytał z uśmiechem, co się stało z dawnym merem, Philis’em.
— O, biedny Philis miał wielkie zmartwienie,