Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wyrywał się z pustelni w Pyreneach i przyjeżdżał zobaczyć się u Delbos’a z Markiem, bo, mimo ułaskawienia, ani na chwilę nie przestał myśleć o uniewinnieniu brata. Wszyscy trzej mieli najzupełniejszą pewność, że zdołają skasować potworny wyrok, że sprawa skończy się tryumfem niewinnego, lecz teraz, równie jak dawniej, przed pierwszą kasacyą, rozbijali się o niemożliwe do rozwikłania kłamstwa. Po niejakiem wahaniu co do tropu, który śledzić należało, zadecydowali, że prezes Gragnon popełnił nową zbrodnię, którą przeczuwali byli w Rozan, a której teraz byli pewni. Gragnon znowu użył wiadomości, środka nielegalnego zawiadomienia; tylko tym razem nie był to, jak w Beaumont, list Simon’a z fałszywym przypiskiem i cyframi podrobionemi wedle sławnego wzoru kaligraficznego; w Rozan. wystąpiła mniemana spowiedź, napisana przez robotnika użytego do sfabrykowania fałszywej pieczęci dla nauczyciela z Maillebos, a który, umierając w szpitalu, oddał ją zakonnicy. Gragnon nosił z pewnością tę spowiedź po Rozan i o niej to mówił jako o piorunie, który miał rzucić, gdy go doprowadzą do ostateczności. Pokazywał ją osobiście lub przez osoby trzecie niektórym przysięgłym, o tyle nieinteligentnym, o ile pobożnym, zapewniając, że przykroby mu było mieszać do skandalu świętą mniszkę. Przypuszczenie to tłoma-