Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w którem panował grzech. Oddawszy się całkiem Kościołowi, mimo że była tylko niegodną niewiastą, pozwalała sobie potępiać księży bez wojowniczej wiary, zakonników bez bohaterskiej odwagi, uważając wszystkich za światowców i rozpustników. Wypędziła wszystkich po kolei i została sam na sam z Bogiem, ze swoim Bogiem nieubłaganym i zaciętym, ponującym w absolucie swej mściwej i niszczącej potęgi. Światło zgasło, życie zgasło i w tym ponurym, zimnym, szczelnie zamkniętym grobie, była tylko osiemdziesięcioletnia kobieta, która siedziała na łóżku wyprostowana, wpatrzona w ciemność i oczekująca, aby zazdrosny Bóg ją zabrał, dając duszom obojętnym przykład prawdziwie pobożnej śmierci. Kiedy wieczorem przyszedł ojciec Teodozy, ze zdumieniem spostrzegł, iż nie może otworzyć drzwi. Klucz jednak kręcił się w zamku, widocznie zasunięto rygle. Kto mógł to zrobić? nikogo w domu nie było, a chora nie mogła wstawać. Probował jeszcze otworzyć — napróżno. Przeląkł się, a nie chcąc na siebie brać odpowiedzialności, pobiegł do merostwa opowiedzieć o wypadku. Posłano niezwłocznie do panny Mazeline, aby zawiadomiła Ludwinię i zastano tam Marka i Genowefę, którzy zaniepokojeni ostatniemi wiadomościami o babce, przybyli z Jouville.
Co dalej zaszło, było iście tragiczne. Cała rodzina udała się na Plac Kapucynów. Ponieważ