Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie byłoby to korzystnem ani dla niego, ani dla nikogo.
Domyślał się tego Marek: dziecko szatana, oczekiwane jak Antychryst, musiało być ochrzczone i oddane natychmiast, aby uniknąć największych nieszczęść. Później odbierze się chłopca i poświęci Bogu, robiąc z niego księdza dla ułagodzenia gniewu boskiego. W ten sposób pobożny dom przy Placu Kapucynów uniknie hańby chronienia go w swych murach, ojciec nie zbezcześci go, przychodząc odwiedzać dziecko, a nadewszystko matka, nie mając dziecka ciągle na oczach, uwolnioną będzie od zgryzot, że je poczęła.
Marek, powstrzymując się z wysiłkiem, wyraźnie oświadczył:
— Chcę widzieć Genowefę.
Z równą stanowczością odparła pani Duparque.
— Nie można jej widzieć.
— Chcę widzieć Genowefę — powtórzył. — Gdzie jest? czy tam na górze w swoim dawnym pokoju? Znajdę sam.
Szedł do drzwi, gdy babka zastąpiła mu drogę.
— Nie można jej widzieć, niepodobna... Nie masz pan zamiaru zabić ją, prawda? Widok pana byłby dla niej najokropniejszem wzruszeniem. O mało nie umarła w czasie połogu. Od dwóch