Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prosił ich, aby mu przedstawiali swoje drobne zatargi i z nadzwyczajną bacznością wydawał wyroki, zawsze nieodwołalne, przez obie strony przyjęte. Nietylko bowiem wierzył w dobroczynny wpływ prawdy na młode mózgi, był także przekonany o potrzebie sprawiedliwości, aby je zadowolić i umocnić. Przez prawdę i sprawiedliwość do miłości. Dziecko, któremu się nigdy nie kłamie i z którem postępuje się sprawiedliwie, wyrasta na człowieka uczuciowego, rozsądnego, inteligentnego i zdrowego. Z wielką uwagą czuwał nad książkami, które, stosownie do programu, musiał dawać uczniom, wiedział bowiem, jak nawet najlepsze, nawet pisane z uczciwym zamiarem, pełne są odwiecznych kłamstw i wielkich, uświęconych historyą, niesprawiedliwości. Jeżeli bał się słów i zdań, których znaczenie nie byłoby jasnem dla jego małych chłopców, jeżeli wysilał się, aby je tłomaczyć słowami prostemi i zrozumiałemi, o ileż więcej obawiał się niebezpiecznych legend, błędów, które się stały artykułami wiary, wstrętnych nauk, dawanych w imię kłamliwych wierzeń i fałszywego patryotyzmu. Między książkami, pisanemi dla szkół zakonnych przez księży i książkami, redagowanemi przez profosorów dla szkół świeckich, często nie ma żadnej różnicy: umyślne błędy pierwszych, bywają mimowolnie, bez zmiany powtarzane w drugich. Jakże Marek nie miał dokładać