Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z jego powrotu. Martineau miał już scenę z żonę z powodu mszy śpiewanej, którą ksiądz Cognasse zniósł, gdy zabrakło Chagnat’a do śpiewania na chórze. We wsi oddawna trwał spór o zegar kościelny, który nie chodził, a nikt nie chciał ponieść kosztów naprawy. Pierwszy czyn, z którego zrozumiano, że coś się zmieniło w Jouville, była uchwała rady, aby wyłożyć 300 franków na kupno i umieszczenie nowego zegara na frontonie merostwa. Uważano to za rzecz bardzo śmiałą, pochwalano jednak i cieszono się, że będzie wiadoma godzina dokładna, jakiej nigdy nie wskazywał stary grat kościelny... Żartowano nawet: teraz nie kościół będzie rozporządzał czasem, lecz merostwo. Marek nie tryumfował z powodu drobnostek, gdyż wiedział, że lata muszą upłynąć, zanim odzyska grunt utracony. Co dnia zaznaczał drobny postęp, siał cierpliwie dla przyszłości, pewny że będzie miał po swojej stronie wczorajszych tchórzów i egoistów, chłopów, którzy już przestawali wierzyć a których zupełnie zdobędzie dla prawdy, skoro się przekonają, że jest ona jedynem źródłem zdrowia, pomyślności i pokoju.
Odtąd popłynęły dla Marka i Genowefy lata obfite w pracę i szczęście. On mianowicie nie był nigdy silniejszym i odważniejszym. Odzyskane przywiązanie żony, ich związek obecnie tak ści-