Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nagle, nieobecna od chwili Ludwinia, otworzyła drzwi, a prowadząc uśmiechniętą i zadyszaną pannę Mazeline, zawołała:
— Mamo, pani musi też dzielić naszą radość. Żeby mama wiedziała, jak pani mnie kochała, jaka była dobra i pomocna dla nas!
Genowefa podeszła i czule uściskała i nauczycielkę.
— Wiem... Dziękuję drogiej pani za wszystko, co pani dla nas zrobiła przez czas naszych długich zmartwień.
Dobra panna Mazeline śmiała się ze łzami w oczach.
— E, proszę mi nie dziękować! Ja to jestem wdzięczna kochanej pani za radość, jaką nam wszystkim dziś przynosi.
Salvan i Mignot śmieli się także. Ściskano sobie ręce. Wszyscy mówili razem. Salvan objaśniał nauczycielkę o zmianach, co słysząc Genowefa krzyknęła radośnie:
— Jakto, wracamy do Jouville? naprawdę?.. Ach, Jouville, zapadły, śliczny kącik, gdzieśmy się kochali, gdzie zaczęliśmy żyć tacy szczęśliwi! Jakaż to dobra przepowiednia, wrócić tam, aby rozpocząć nowe życie miłości i spokoju!.. Maillebois mię niepokoiło, Jouville budzi we mnie nadzieję. .