Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gich, mimo że oddawał im wszystko, co mógł, do ostatniego z pod siebie materaca. Puszczenie w kurs obligacyj hypotecznych dopełniło miary jego zmartwienia, a uniesiony gniewem i zgrozą, zapomniał o chrześcijańskiej rezygnacyi. Zbuntował się przeciw bezwstydnemu wyzyskowi i z kazalnicy wyraził oburzenie kapłana Chrystusowego i ból, z jakim patrzył na brutalny upadek wielkiej idei chrystyanizmu, co świat odnowił i był przez znakomite umysły wzniesiony na najwyższe szczyty czystego ideału. Potem, poszedł z pożegnalną wizytą do dawnego swego protektora i przyjaciela biskupa Bergerot’a. Widząc jednak, że ten niezdolnym jest do dalszej walki i czując, że sam także jest zwyciężony i unieruchomiony, podał się do dymisyi z probostwa u świętego Marcina i zamieszkał w małym domku na przedmieściu, gdzie zamierzał żyć z nędznej renty, zdala od Kościoła, gdyż nie mógł służyć ani jego polityce nienawiści, ani obrzędom grubego zabobonu.
Kapucyni schwycili tę sposobność, aby znowu tryumfować. Ojciec Teodozy uroczyście święcił ucieczkę, jak nazywał, dawnego przeciwnika. Dzięki zręcznym krętactwom, biskup zamianował na probostwo w Maillebois młodego wikarego, karyerowicza, protegowanego ojca Crabot’a i kapucyni powzięli genialną myśl, aby przy pomocy nowego proboszcza urządzić solenną procesyę, któ-