Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/444

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odpiera z odwagą, równie dla wszystkich trojga okrutną. Wspomniał dawną swą tolerancyę: pozwolił ochrzcić córkę, nie mógłże pozwolić jej odbyć pierwszą komunię? Racye, podawane przez żonę, przed któremi długo ustępował, nie były bez pewnej wagi: poszanowanie swobody osobistej, prawa matki, prawa sumienia. W rodzinie naturalną wychowawczynią jest matka, mianowicie gdy idzie o córkę. Lekceważyć zatem jej przekonania, działać przeciw jej sercu i umysłowi, równało się chęci zerwania małżeństwa. Ze związku rodzinnego nie pozostawało nic, szczęście zniszczone, rodzice i dziecko w okropnej wojnie domowej, która grasowała w jego domu, dawniej tak zgodnym i cichym. Chodził ciągle po wązkich ścieżkach ogródka, pogrążonego w zmroku, rozmyślając w jaki sposób mógłby ustąpić jeszcze, aby okupić trochę spokoju i szczęścia.
Nadewszystko gnębił go wyrzut sumienia za własną winę. Nieraz dostrzegał swoją dolę odpowiedzialności i zapytywał siebie, dlaczego zaraz nazajutrz po ślubie nie pokusił się o nawrócenie Genowefy do swoich wierzeń. Wówczas, w chwili objawienia miłości, całkowicie należała do niego, powierzała się jego objęciom tak ufna, tak gotowa tworzyć z nim jedno ciało i myśl jedną. W tej chwili niepowrotnej on jedynie miał moc kobietę wydrzeć księdzu, z wiecznego dziecka schylone-