Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Marek znowu się uśmiechnął.
— Dziękuję... Ale proszę mi powiedzieć, dlaczego żona pańska z panem nie przyszła? Ona właściwie wystąpiłaby w odpowiedniej roli, gdyż wiem, że wypełnia praktyki religijne.
— Jest religijną o tyle, o ile wszystkie porządne kobiety być powinny — sucho odparł urzędnik. — Wolę, aby chodziła do kościoła, niż żeby miała kochanka.
Spoglądał podejrzliwie na Marka, pożerany chorobliwą zazdrością, w każdym mężczyźnie widząc możliwego rywala. Dlaczego nauczyciel żałował, że z nim nie przyszła? Dlaczego chodziła do szkoły dwa razy pod pozorem wytłomaczenia nieobecności synów? Zmuszał ją teraz, aby się spowiadała co tydzień u Ojca Teodozego, przełożonego Kapucynów, licząc, że wstyd przed wyznaniem powstrzyma ją nad brzegiem grzechu. Z początku robiła to dla spokoju domowego bez najmniejszej wiary, następnie zaś biegła do trybunału pokuty, gdyż O. Teodozy był wspaniałym i miłym mężczyzną, prawdziwym ideałem wszystkich młodych dewotek.
Marek dodał trochę złośliwie:
— Miałem właśnie przyjemność spotkać we czwartek panią Savinowę, gdy wychodziła z kaplicy Kapucynów i rozmawialiśmy chwilę. A że