Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i dzieci — wtedy dopiero, gdy przestanie zależeć od jezuity, który dziś jest władcą, co ją psuje i gubi. Czy nie mimowolne przerażenie, dreszcz niepokoju przed możliwym i blizkim dramatem, rujnującym jego pożycie, zniewalał jego samego do uchylania się od obowiązku? Postanowienie jego mogło być podjęciem walki u domowego ogniska, wypełnieniem obowiązku względem bliźnich z narażeniem własnego serca na krwawy ból. Uświadomi! to sobie obecnie i z niejakiem bohaterstwem a zarazem prostotą spełniał czyn, do którego się zapalił, jako do przedsięwziętej dobrej sprawy. Powołaniem najwyższem, najszlachetniejszem w nowem społeczeństwie jest powołanie biednego, pogardzonego nauczyciela początkowego, obowiązanego uczyć prostaczków, zrobić z nich przyszłych szczęśliwych obywateli, budowniczych państwa sprawiedliwości i pokoju. Widział teraz jasno swoją misyę, apostolstwo prawdy, której zawsze namiętnie poszukiwał, pragnąc ją poznać i głosić wszystkim.
Podniósłszy oczy, zobaczył Marek na zegarze dworca, że było już po czwartej. Pociąg odszedł i trzeba było czekać do szóstej. W tejże samej prawie chwili ujrzał Genowefę, która zmartwiona, dla pośpiechu niosła Ludwikę na ręku.
— Przepraszam cię, mój drogi — zawołała — zapomniałam zupełnie o godzinie... Babka mię zatrzymywała, rozgniewana, że się do ciebie spieszę tak, że w końcu straciłam świadomość czasu.
Usiadła przy nim na ławce, trzymając córeczkę