Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rozstrzeleniu głosów, spowodowanem przez socyalistów. Na przyszły rok walka będzie jeszcze cięższa. Wyraz „socyalista“ wymawiał z goryczą, w której malował się strach i gniew mieszczańskiej republiki-posiadaczki, wobec powolnego, lecz niezwalczonego wzrostu republiki socyalnej, zdążającej do posiadania.
— Jakże więc pan chce, abym wam pomógł. Mam związane ręce i nogi, bo musimy liczyć się z opinią ogółu... O, nie chodzi tu o mnie, jestem pewny, że zostanę wybrany; muszę się jednak solidaryzować z kolegami nie mogę ich zostawić na mieliźnie... Zresztą, gdyby chodziło tylko o mój wybór, poświęciłbym go zaraz i poszedłbym za głosem. sumienia, oświadczając głośno to, co uważam za prawdę. Ale tu w grę wchodzi republika, nie możemy dozwolić, aby ją w naszych osobach pobito... Ach, gdybyś pan wiedział, jakiego się czasem doznaje niesmaku!
Żalił się na prefekta, Hennebise’a, wystrojonego; pięknego eleganta w binoklach, który mu w niczem nie pomagał, w obawie narażenia się albo ministrowi, albo jezuitom a ciągle powtarzał z niepokojem: „Nie mówmy o sprawie!“ Jasnem było, że ciążył ku księżom i armii; należało zatem śledzić go, nie przestając kierować się taktyką jego dyplomacyi i jego kompromisów.
— Słowem, szanowny panie, jestem w rozpaczy. Muszę przez dziewięć miesięcy ważyć każdy krok, każde słowo, bo inaczej klerykali będą mieli