Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

choć z serdeczności pochodzący, że związał Marka z rodziną tak nabożną, nie zdawszy sobie sprawy, do jakich starć może dojść pomiędzy nimi. Marek i Genowefa, którzy się kochali namiętnie, umieliby się zawsze pogodzić. Ale od trzech lat, t. j., od chwili, gdy wyszła za mąż, Genowefa, która była jedną z najlepszych uczennic w klasztorze Wizytek, w Beaumont, poczęła w istocie zaniedbywać praktyki religijne a nawet i modlić się przestała, naśladując w tem męża, którego kochała. Pani Duparque okazywała, że jest bardzo strapioną, chociaż wnuczka starała się jej zawsze podobać, gdy spędzała u niej miesiąc wakacyi w Maillebois i uważała za obowiązek chodzić z nią do kościoła. Ale nieubłagana babka, która wszystkiemi siłami starała się unicestwić małżeństwo Genowefy z Markiem, nie przestała go nienawidzieć, wciąż winiąc o kradzież duszy jej wnuczce.
— Trzy kwandranse na siódmą — szemrała, słysząc trzykrotne bicie zegara na sąsiednim kościele.
Zbliżyła się do okna i spojrzała na plac Kapucynów. Domek stał na rogu tego placu i ulicy, wiodącej do kościoła. Był to jednopiętrowy domek: na parterze, na prawo i na lewo od sieni, znajdowały się: pokój jadalny i salon a w głębi od podwórza stęchłego i ciemnego, były kuchnia i pralnia; na piętrze zaś dwa pokoje, na prawo pani Duparque i dwa na lewo pani Berthareau a wreszcie na poddaszu, naprzeciwko pokoju Pelagii i stry-