Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jakto, nie wiesz pan jeszcze!... Ano, zdobyli się, łotrzy, na odwagę. Daix wydał rozporządzenie, aby rozpocząć akcyę sądową.
Marek zbladł, nie mogąc zdobyć się na słowo a Salvan wskazał mu rozłożony na biurku numer »Le Petit Bcaumontais“.
— Doutrequin — dodał — który był tu właśnie, zostawił mi ten nikczemny świstek z nowiną i potwierdził mi jej wiarogodność, zna bowiem pisarza w trybunale.
Porwał dziennik, zgniótł go, rzucił z odrazą w kąt i mówił:
— Ten świstek nikczemny, to nienawistna trucizna, co psuje i upadla lud. Niesprawiedliwość panuje, bo kłamstwami bałamucą maluczkich, biedny lud francuzki, ciemny i łatwo wierzący w bajki, które schlebiają jego nizkim namiętnościom... Najgorsza zaś, że dziennik ten jest w rękach wszystkich, bo nie popiera żadnej partyi, jest bezstronnym zbiorem felietonów, wiadomostek i artykułów popularnych, przystępnych dla każdej inteligencyi. Tym sposobem, w ciągu wielu lat był przyjacielem, wyrocznią, chlebem powszednim naiwnych biedaków, masy, nieumiejącej myśleć samodzielnie. A teraz nadużywa swego wyjątkowego położenia ogromnej klienteli, wchodzi na żołd kłamstwa i wszetecznictwa i zbija pieniądze na szachrajstwach finansowych i podejrzanych awanturach politycznych... Że dzienniki programowe kłą-