Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

narodów. Nagle, nadzieja dziś powracała, w jednym z tych nagłych zwrotów fantazyi, tak zwykłych u niego; zapał, który go pewnego wieczoru popchnął do wstąpienia w szeregi, znów się w nim budził, przepełniał jego serce pewnością zwycięztwa.
— Z pewnością, kapralu — rzekł wesoło — potłuczemy ich na kwaśne jabłko!
Wagon toczył się nieustannie, unosząc tę gromadę ludzi, pogrążoną w gęstym dymie tytuniowym i duszącem gorącu ciał natłoczonych, rzucającą na pełnych niepokoju stacyach, które przebiegano, wieśniakom błędnym, stojącym wzdłuż nasypu, swe śpiewki bezwstydne wśród pijackiej wrzawy. Dnia 20 sierpnia zatrzymano się w Paryżu, na dworcu w Pantin, i tegoż wieczora odjechano, by wysiąść nazajutrz w Reims i pomaszerować do obozu w Châlons.

III.

Na wielkie swoje zdziwienie, Maurycy spostrzegł, że pułk 106 jest w Reims i otrzymał rozkaz rozłożenia się tu obozem. Nie miano więc iść do Châlons dla połączenia się z armią? A gdy w dwie godziny później, pułk jego ustawił broń w kozły, o milę od miasta, od strony Courcelle, na obszernej płaszczyznie, ciągnącej się wzdłuż kanału, łączącego Aisnę z Marną, zdziwienie jego zwiększyło się, gdy się dowiedział, że cała ar-