Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/623

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Sto piędziesiąt tysięcy jeńców, sto pięćdziesiąt trzy sztandary i orły, pięćset czterdzieści jedno dział polowych, sześdziesiąt sześć kartaczownic, ośmset dział fortecznych, trzykroć sto tysięcy karabinów, dwa tysiące wozów, amunicji dla ośmdziesięciu pięciu bateryj“....
I czytał dalej wszystkie szczegóły: marszałek Bazaine, zamknięty w Metzu z armią, obezwładniony, nie czynił żadnych usiłowań, by przełamać pierścień żelazny, który go otaczał; jego nieustanne stosunki z następcą tronu Fryderykiem Karolem, jego mętne i wahające się kombinacye polityczne, ambicya odegrania roli decydującej, o której sam sobie nie wyrobił jasnego pojęcia; cały szereg petraktacyj, wysyłania emisaryuszów podstępnych i kłamliwych do Bismarka, do króla Wilhelma, do cesarzowej rejentki, która ostatecznie odmówiła wszelkiego traktowania z nieprzyjacielem na podstawie ustępstw terytoryalnych, wreszcie katastrofa nieunikniona, los kończący swe dzieła, głód w Metzu, przymusowa kapitulacya, wódz i żołnierze doprowadzeni do tego, że musieli przyjąć twarde warunki zwycięzcy. Francya nie miała już wojska.
— Do stu piorunów! zaklął Jan głucho, który wszystkiego nie bardzo pojmował, ale dla którego Bazaine został był wielkim wodzem, jedynym zbawcą. Cóż więc teraz będzie? co się stanie z Paryżem!