Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/562

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Twoja siostra, a prawda!.. Szła ze mną, to ona niosła dwa bochenki. Musiała tylko zostać tam, za kanałem. Straże nie chciały jej puścić.... Musisz wiedzieć, że prusacy zabronili najsurowiej wstępu kobietom na półwysep.
Począł więc teraz mówić o Henryecie, o jej bezowocnych usiłowaniach zobaczenia i dopomożenia bratu. Wypadek zdarzył, że się spotkała w Sedanie z kuzynkiem Guntherem, kapitanem gwardyi pruskiej. Przeszedł z miną zuchwałą, udając że jej nie poznaje. Ona zaś z sercem rozdartem, jak gdyby ujrzała mordercę swego męża, zrazu przyśpieszyła kroków, ale potem nagle zawróciła, sama nie wiedząc dla czego zaczepiła go, powiedziała mu wszystko, śmierć Weissa, tonem pełnym wyrzutów. Zrobił minę zdziwioną usłyszawszy o strasznej śmierci krewnego, zresztą to los wojny, i on mógł zginąć. Na jego twarzy żołnierskiej znać było lekki dreszcz. Nakoniec, gdy mu powiedziała o bracie jeńcu, błagając go, by się wstawił za nią, żeby go mogła zobaczyć, odmówił stanowczo. Prawił o woli niemieckiej, jak o religii. Opuszczając go, miała takie przekonanie, że on uważa się za sędziego Francyi, sędziego nieubłaganego i ponurego, za wroga dziedzicznego, a nienawiść wzrastała w miarę jak karał tego wroga.
— Bądź co bądź, zakończył Delaherche, zawsze dziś macie co jeść, lękam się tylko, czy otrzymam nowe pozwolenie.