Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/605

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Szkoda, że pan nie masz choć odrobinę więcej taktu... bo to rzecz ważna, a właśnie lękam się; że to pana zgubi... Lecz jeżeli dążysz pan dobrowolnie ku zgubie swej, mnie nic do tego, nie będę przeszkadzać... Gdyś pan przybył do Plassans, pomagałam panu we wszystkiem, nie dla pięknych oczu pańskich, lecz skutkiem polecenia, jakie otrzymałam od przyjaciół z Paryża. Pokierowałam pańskiemi krokami, a teraz możesz pan obejść się bez mojej pomocy. Pragnę wszakże, abyś pan pamiętał, że, przekraczając próg mojego domu, wkracza się w moje królestwo i nie pozwalam, by mi ubliżano brakiem taktu. Nie chcę, abyś pan śmiał udawać pierwszorzędną figurę w mojej obecności... Niech sobie inni drżą przed twoją sutaną, to poniekąd jest nawet potrzebne dla takich panów Pequer des Saulaies, Rartoil i im podobnych. Lecz ja i mój mąż nie drżymy przed nikim! Mąż mój dokonał podboju Plassans znacznie wcześniej od pana... chcemy zachować naszą własność i nikomu nie ustąpimy! Proszę o tem pamiętać...
Od tej chwili nastąpiło ochłodzenie dobrych stosunków pomiędzy panią Rougon i księdzem Faujas. A gdy Marta znów przyszła skarżyć się przed matką, ta rzekła:
— Przestań myśleć o swoim księdzu. Jest to człowiek bez serca i nieumiejący ocenić twojego przywiązania. Na twojem miejscu zerwałabym z nim od dawna! Jak ty się nim nie brzydzisz, moja droga, brudny jest, nieczesany, wprost wstrętny.