Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/449

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bardzo zręcznie i delikatnie przesunęła paznokciem serce klucza. Ujrzały wtedy kolejno, zaglądając przez dziurkę, że Mouret siedział przed stołem, na którym, prócz potężnej warstwy kurzu, nie leżało nic, ani świstka papieru, ani też książki. Siedział z głową przechyloną przez tył poręczy, ręce opuścił ku ziemi, był przeraźliwie blady i nieruchomy, oczy miał utkwione w przeciwległą ścianę.
Napatrzywszy się do woli, zeszły na dół.
— Mnie aż zimno trzęsło, gdym na niego patrzyła — rzekła Róża. — Czy pani zauważyła, jak oczy w słup postawił?... A cóż tam za brud u niego w pokoju! Kurz leży nietknięty chyba od roku! A ja myślałam nieraz, że on się tam zamyka, chcąc czytać lub pisać spokojnie! Doprawdy, głowę można postradać. Bo niechajże mi pani powie, dla czego on taki smutny i blady jak z trumny wyjęty, kiedy w domu u nas wesoło i wszystkim nam dobrze?...