Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/373

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

min, nie zająwszy miejsca na krześle, zbliżył się do pana Delangre i szepnął mu do ucha:
— Patrz na minę pana Rastoil. Dalibóg, że on już marzy o pozyskaniu korzystnej posady dla syna. Oblicza korzyści, jakie będzie mógł wyciągnąć z tego niespodziewanego spotkania się z nami.
Pan Delangre rzucił piorunujące spojrzenie na mówiącego, zląkł się bowiem, że ten nieuleczalny gaduła gotów jest powiedzieć głośno coś mogącego popsuć ten zawiązek ściślejszych stosunków pomiędzy dwoma towarzystwami. Spojrzenie wszakże nie podziałało i dozorca wód i lasów dodał:
— A Bourdeu jest przekonany, że zdoła odzyskać posiadaną kiedyś prefekturę.
Pani de Condamin wywarła ogólnie miłe zdziwienie, rzekłszy, podkreślając słowa:.
— Znajduję, że ten ogród jest uroczy. Wydaje mi się być podobnym do kawałka raju, czemś odosobnionem od świata i niedostępnem dla wszelkich uczuć ujemnych. Nawet Kain z Ablem żyli by tu w zgodzie, pojednawszy się pod wpływem tajemniczego wdzięku tego ogrodu.
Mówiąc, to, spoglądała z filuternym uśmieszkiem na grupę utworzoną przez proboszcza, pana Rastoil i podprefekta. Wszyscy obecni kiwali głowami potakująco, jedni tylko państwo Paloque spoglądali na siebie z zaniepokojeniem, z obawą wyrzeczenia słowa, nie chcąc, by je wytłomaczono