Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

swego zwycięztwa, obliczając już głosy do przyszłych wyborów. Nie jest to bynajmniej dla ciebie pochlebne, zwłaszcza że legitymiści działają po za twemi plecami, wcale się o ciebie nie troszcząc, licząc na twoje niedołęztwo... Czy słyszysz?... Chyba teraz widzisz jasno swoje położenie?... Lada dzień wylecisz z posady, jeżeli nie rozbudzisz w sobie energii, by ją skierować tam, gdzie trzeba. Jeżeli nie znasz właściwego kierunku, to go odgadnij, bo inaczej jesteś stracony.
Spojrzał na nią szczerze przerażony i z niepokojem spytał:
— Zkąd wiesz to wszystko?... Czy „on“ pisał do ciebie?...
Słowo „on’‘ powiedział z naciskiem. Była to aluzya do pewnej osobistości, którą w ten sposób nazywali, rozmawiając z sobą, mianując ją również „wielkim człowiekiem“.
— Nie, nie pisał, bo stosunek nasz zerwał się. Ja pierwsza spostrzegłam konieczność tego zerwania. Ale postąpił „on“ zemną dobrze, bardzo nawet dobrze. Wyszukał mi męża, dał różne objaśnienia, rady, według których postępuję i jest mi z tem dobrze. Zachowałam mnóstwo stosunków pożytecznych w Paryżu i zawsze wiem, zkąd wiatr wieje. Otóż powiadam ci, mój drogi, że ostatnia nastąpiła chwila dla ciebie... jeżeli chcesz się ratować, to się ratuj, chwytając się tych, którzy mocniej od ciebie stoją... Teraz więc idź i powitaj uprzejmie księdza Faujas. Jeżeli nie rozumiesz dla