Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdawały się w nim wielbić, zwłaszcza jako w spowiedniku. Drżały z rozkoszy, odczuwając potęgę żelaznej prawicy.
— Wiesz, moja droga, — mówiła pani de Condamin do Marty — znów mnie wykrzyczał podczas wczorajszej spowiedzi. Byłby mnie roztrząsł, gdyby nie kratka, która mnie przedzielała od niego... Powiadam ci, że jestem zawsze w obawie, jakiej doraźnej kary, gdy klęczę przed konfesyonałem... Nigdy nie miałam surowszego spowiednika...
Roześmiała się z rozkosznym dreszczykiem na myśl doznanych wzruszeń. Pani de Condamin bawiła się opowiadaniem ich Marcie, zauważyła, bowiem, że ta blednie, słuchając. Pewną była, że Marta jej zazdrości, więc przedłużała męczarnię swej przyjaciółki, czyniąc jej szeptem zwierzenia nad sposobem zachowywania się księdza Faujas, podczas gdy ją spowiadał.
Od chwili założenia klubu młodzieży, ksiądz Faujas przybrał nową postać. Stał się dobroduszny, przystępny, łagodny zaś uśmiech opromieniał mu zawsze oblicze. Siłą woli przemógł się i przeobraził stosownie do uznanej przez siebie potrzeby. Z przyjemnością słuchał, gdy opowiadano, ile miał kłopotów przy założeniu klubu, jak przezwyciężył te trudności, pragnąc przysłużyć się mieszkańcom Plassans. Był koleżeński z wszystką młodzieżą w mieście, wywierał na nią wpływ, lecz nieznacznie, z niesłychaną zręcznością, łagodnie i z uśmie-