Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

księdza, jakby go kto przyszył do jego sukni... wiecznie coś z sobą szepczą... wiecznie kryją się po kątach... strasznie mi to nie podoba! Trzeba jak najprędzej wyprawić Sergiusza do Paryża. Wygląda wybornie, jest więc zdrów, niech jedzie. W domu próżnuje i rozpieszcza się niepotrzebnie... a co gorsza, gotowi mu tutaj przewrócić w głowie, o plątać i wykierować na bigota...
Postanowił pilnować syna. Przywoływał go na dół, nie chcąc, by wciąż pozostawał w towarzystwie swego sąsiada. Pewnego dnia, gdy Sergiusz nie nadchodził zbyt spiesznie, Mouret zawołał:
— Wolałbym, żeby latał za kobietami!
— Ach, panie! — zawołałaRBóża, składając ręce i nadmiaru oburzenia. — Jak można mówić takie rzeczy.
— Owszem, powtarzam raz jeszcze, że wolałbym aby latał za kobietami! I gdy mnie z cierpliwości wyprowadzicie, wezmę chłopca z sobą na miasto i sam go zaprowadzę do kobiet, byle mi nie siedział wciąż przy tej sutanie!
Sergiusz należał do klubu młodzieży, lecz rzadko tam uczęszczał, przekładając samotność. Gdyby go niezachęcała nadzieja spotkania się z księdzem Faujas, prawdopodnie nie byłby nigdy wszedł do klubowego lokalu. Nauczył się grać w szachy, lecz grywał tylko z proboszczem i to w czytelni. Gdy się Mouret dowiedział, że nawet w klubie przesiadają przy sobie, poprzysiągł, iż za tydzień,