Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

epoka, gdy marzyłam o stworzeniu czegoś podobnego... tylko mój plan był o wiele większy... można powiedzieć, iż obejmował on wszystko... tak, wszystko... Chciałam nawet o tem pomówić z naszym czcigodnym biskupem... lecz Jego Wielebność przeciążony jest pracami nad dobrem dyecezyi... ja też nie rozporządzam moim czasem, poświęcając go na korzyść komitetów, do których należę... Ale zrobię wysiłek i postaram się przyłączyć do myśli, którą pani chce przeprowadzić... Uczynię to ze względu na wadliwe zestawienie planu, przedstawionego mi przez panią, pojmując natychmiast fałszywość punktu wyjścia, postaram się naprowadzić panie na właściwą drogę, wyłożę moje poglądy... Skoro zachodzi nagląca potrzeba poświęcenia się dla dobra społeczeństwa nie należy zasłaniać się zmęczeniem... Więc oddam moje zdolności na usługi komitetu... Mój mąż niejednokrotnie zwykł powtarzać: „moja żona zapomina o sobie, lecz zawsze pamięta o dobru innych.“
Marta patrzała na nią i słuchała jej z podnieconą ciekawością, mimowoli bowiem przypomniała sobie anegdotki krążące po mieście o różnorakich ojcach córek pani Rastoil, o tem, iż nawet pan Delangre jej kochanek, nie wiedział która może być do niego podobną.
Pochwały jakie Marta szerzyła o księdzu Faujas, zostały przyjęte chłodno przez panią Delangre a jeszcze chłodniej przez panią Rastoil. Dra-