Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bawienia się, przyjemnego spędzenia wieczoru... Ale nie trzeba zapominać i o salonie podprefektury... Tam również można się rozerwać... Tam bawimy się na koszt skarbu, bo Péqueur jest obowiązany do oficyalnych przyjęć... Państwo Rougon zaś płacą koszta z własnej kieszeni, a przynajmniej z kieszeni podatkujących!.. Nie należy zapominać o urzędzie poborcy podatków, urzędzie piastowanym z godnością przez pana Rougon!
Złośliwy ten przycinek wypowiedział pan de Condamin z uśmiechem, uszczęśliwiony, iż drasnął dobrą sławę pana domu. Wychyliwszy resztę ponczu, postawił szklankę na blacie marmurowego kominka i pochyliwszy się znów do ucha księdza, mówił dalej półgłosem:
— Powiadam panu, że tu wybornie można się bawić, znając zakulisowe sprawy tych wszystkich ludzi... Pan jeszcze tego nie zna... Patrz pan, na siedzącą tam w głębi panią Rastoil... to ta kobieta czterdziesto-pięcioletnia z twarzą beczącej owcy... a po bokach jej te dwie panny, to jej córki. Otóż czy pan zauważył, jak nerwowo zaczęła mrugać powiekami, gdy Delangre siadł tuż naprzeciwko niej?.. Delangre, to ten jegomość na lewo... podobny do poliszynela... Przed jakiemi dziesięciu laty był jej kochankiem... i ta ich znajomość, blizka znajomość, trwała dość długo, ponieważ ludzie utrzymują, iż jedna z panien Rastoil jest jego córką, tylko niewiadomo która... W za-