Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gę powrócenia ludziom tylu krzywd ciężkich, gdyż w przeciwnym razie spadną na nią jeszcze sroższe nieszczęścia. Nieznajomy ów znikł bez śladu.
Jakoż w istocie od lat pięciu t. j. od chwili owdowienia, księżna, stawszy się panią majątku — czy to przez posłuszeństwo jakiemuś z góry danemu rozkazowi, czy raczej przez poczucie uczciwości — żyła wyłącznie myślą zaparcia się siebie i powetowania krzywd przez jej męża wyrządzonyoh. W kobiecie tej, która nigdy nie była kochanką i nigdy matką zostać nie mogła, wszystkie w zarodku stłumione uczucia zlały się teraz w gorącą, namiętną prawie miłość ku ubogim, słabym, cierpiącym, wydziedziczonym — słowem ku wszystkim nędzarzom, których skradzione miliony posiadała a na których z rąk jej spływał teraz złoty deszcz iście królewskiej jałmużny. Odtąd jedna tylko myśl zaprzątała jej umysł: samą siebie uważała tylko za bankiera, u którego ubodzy złożyli trzysta milionów w celu aby jak najlepiej dla nich zużytemi zostały. Stała się teraz kasyerem, urzędnikiem, życie całe spędzała wśród cyfr, wśród tłumu rejentów, budowniczych i robotników. Po za domem miała wielkie biuro, w którem pracowało około dwudziestu urzędników. U siebie, w trzech ciasnych pokoikach nie przyjmowała nikogo, prócz kilku pośredników, będących jej pełnomocnikami. Zamknięta, zdala od natrętów, jak dyrektor wielkiego przedsiębior-