Tego dnia pani Karolina wybierała się do Mazauda w sprawie pewnych dowodów i papierów, które dołączyć chciała do aktów brata, oraz dla dowiedzenia się, jakie stanowisko zająłby sam Mazaud w razie, gdyby obrońca powołał go na świadka. Umówiwszy się z nim na godzinę czwartą, po skończeniu giełdy, miała jeszcze trochę czasu przed sobą i korzystając z zupełnej samotności — nikt już bowiem nie przybywał — spędziła przeszło półtorej godziny na klasyfikowaniu w umyśle wiadomości, które jej się już zebrać udało. Zaczynała już widzieć jasno w tych olbrzymich stosach zwalisk z takiem uczuciem, z jakiem nazajutrz po pożarze — gdy dym się rozpierzchnie a zgliszcza gorzeć przestaną — rozrzucamy pogorzelisko w nadziei, że pod popiołami znajdziemy stopione złoto lub drogie kamienie.
Przedewszystkiem zadała sobie pytanie, co stać się mogło z pieniędzmi... Kapitał zapasowy wynosił dwieście milionów franków; jeżeli zatem jedne kieszenie się wypróżniły, to inne natomiast napełnić się musiały. Wydawało się jednak rzeczą pewną prawie, że nie wszystko, co wypłynęło z kas Banku powszechnego, przeszło do kieszeni zniżkowców, lecz że trzecia część przynajmniej tego potoku złota popłynąć musiała innem korytem. W dnie klęsk giełdowych dzieje się zwykle coś takiego, jak gdyby pieniądz wsiąkał w ziemię, mnóstwo złota ginie, przylegając do rąk różnych jednostek. Gundermann prawdopo-
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/639
Wygląd
Ta strona została skorygowana.