Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/637

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Namiętność do spekulacyi wytwarza pewien ferment rozkładowy, ferment który niejednokrotnie udało mi się zaobserwować, który przegryza i niszczy wszystko, sprawiając, że najdumniejsze, najstaranniej wychowane jednostki przekształca ją się w ohydny łachman, który się potem wyrzuca z rynsztoka... W każdym razie, jeżeli ten łajdak Jantrou zachował w pamięci owo kopanie nogami, którem — jak powiadają — częstował go nieraz ojciec baronowej, gdy przychodził, prosząc o zlecenie, to teraz przynajmniej został pomszczonym. Przyszedłem pewnego dnia do redakcyi, aby się upomnieć o należne mi pieniądze; nie spodziewając się zastać tam kogolwiek, otworzyłem drzwi i na własne oczy widziałem, jak Jantrou uderzył w twarz baronową... Ach! gdyby pani była widziała, z jaką wściekłością ten człowiek pijany i rozpustny znęcał się nad tą kobietą z wielkiego świata!
Rozpaczliwym gestem pani Karolina nakazała mu milczenie. Nie chciała ona dowiadywać się niczego więcej, bo zdawało jej się, że opowieść o tak ohydnym upadku i ją także błotem obryzga.
Marcela pieszczotliwie ujęła za rękę panią Karolinę i żegnając się z nią serdecznie, rzekła:
— Niechaj droga pani nie przypuszcza, żeśmy tu przyszli z chęcią uczynienia pani przykrości. Przeciwnie, Pawełek broni bardzo gorąco pana Saccarda.