Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/613

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i zrozpaczonych. Gdy ktokolwiek wspominał o sprzedaży, gniewał się on, krzyczał, zaklinał, aby nie ważono się czynić podobnego szaleństwa i przysięgał na honor, że podniesie znów kurs akcyj do 2,000 a nawet do 3,000 franków. Pomimo tylu popełnionych błędów, wszyscy pokładali w nim wiarę, w przekonaniu że jeżeli pozostawią mu nadal swobodę działania, jeżeli dadzą mu możność okradania ich jak dotąd, potrafi on wywikłać się ze wszystkich trudności i ostatecznie wzbogaci ich tak, jak to uczynić poprzysiągł. Nikt nie wątpił, że Bank powszechny podźwignie się cało i zdrowo, jeżeli tylko nic nadzwyczajnego nie zajdzie przed poniedziałkiem i Saccard będzie miał czas do zwołania zebrania ogólnego.
Saccard miał na myśli brata swego, Rougona, gdy mówił o owej wszechpotężnej pomocy, o której marzył, nie chcąc przed nikim tłomaczyć się jaśniej. Pewnego dnia, gdy spotkawszy przeniewiercę Daigremonta, zaczął mu czynić gorzkie wyrzuty, usłyszał odeń następującą odpowiedź: „Mój drogi, to nie ja cię opuściłem, ale twój brat!“ W istocie Daigremont miał słuszność za sobą: przystąpił on do interesu pod tym tylko warunkiem, żeby i Rougon do tego należał; przyrzeczone mu współudział Rougona; nie dziw więc, że usunął się z chwilą, gdy minister zamiast popierać Bank powszechny, rozpoczął otwartą wojnę z dyrektorem. Cóż można było odpowiedzieć na podobne usprawiedliwienie swego czynu? Teraz