Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/574

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tylko stu franków w porównaniu z ostatnim kursem grudniowym. W głębi duszy, lękając się upadku, Saccard pozornie udawał wiarę w zwycięztwo. W istocie zniżkowcy, którzy przez tyle miesięcy ponosili straty, teraz po raz pierwszy byli górą i odbierali różnice. Położenie uległo zmianie. Saccard musiał reportować od Mazauda, który od tej chwili mocno był zaangażowany. Ostateczne przechylenie się zwycięztwa na tę lub drugą stronę nastąpić miało w drugiej połowie stycznia.
Od czasu rozpoczęcia gorączkowej tej walki, Saccard, rozdrażniony ustawicznemi wstrząśnieniami, które to wpychały go w przepaść, to znów podnosiły na chwilę, czuł co wieczór nieprzeparte pragnienie rozrywki. Samotność ciążyła mu nieznośnie, jadał więc obiady w restauracyi a noce spędzał w objęciach kobiet. Nigdy jeszcze nie prowadził on tak gorączkowego życia: bywał w teatrach, na koncertach, trwoniąc pieniądze z lekkomyślnością milionera. Systematycznie unikał teraz pani Karoliny, jak gdyby lękając się ciągłych jej przestróg, opowiadań o pełnych niepokoju listach brata, oraz widoku rozpaczy, jaka ją przejmowała na widok tak groźnej walki na zwyżkę. Natomiast częściej widywał teraz baronową Sandorff: widocznie obcowanie z zimną tą a przewrotną kobietą w mieszkanku przy ulicy Caumartin, przenosiło go w świat inny, dawało mu chwilę zapomnienia,