Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/563

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wami obecnych, szukał on przedewszystkiem nieobecnego tu Gundermanna; pragnął ujrzeć go zgnębionym, pokonanym, błagającym o litość; szło mu o to, żeby przynajmniej wszystkie nie znane nikomu kreatury żyda, całe to brudne, plugawe żydostwo przez niego przysłane, ujrzało go uwieńczonego laurem zwycięztwa. Był to dla niego dzień najwyższej chwały — dzień, o którym przez długie lata ludzie mówić będą, tak jak mówią o Austerlitz lub też o Marengo. Wszyscy przyjaciele i klienci nadbiegali tłumnie, winszując mu powodzenia. Margrabia de Bohain, Sédille, Kolb, Huret ściskali go za ręce, Daigremont zaś, ze zwykłą sobie uprzejmością światowca, winszował mu, wiedząc dobrze, że na giełdzie podobne zwycięztwa bywają zapowiedzią śmierci. Maugendre pałał chęcią uściskania go w oba policzki, zachwycony, rozpromieniony a zarazem oburzony tem, że kapitan Chave wzrusza lekceważąco ramionami. Najwyższe jednak, bałwochwalcze niemal uwielbienie wzbudził Saccard w woźnym Dejoie, który przybiegłszy z redakcyi dla dowiedzenia się ostatniego kursu stał o kilka kroków opodal, oniemiały z rozczulenia i zachwytu, mając łez pełne oczy. Jantrou znikł, podążywszy zapewne do baronowej Sandorff, aby się z nią podzielić tą wiadomością. Massias i Sabatini rozglądali się z miną tryumfującą, jak gdyby po odniesieniu wielkiego i stanowczego zwycięztwa.