Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z żoną do Paryża, odnajmował od jakiejś pani pokój w tymże domu na drugiem piętrze, wziął się do dziewczyny tak gorąco, że biedna Oktawia upadła na schodach i zwichnęła rękę w ramieniu. Oburzona i rozgniewana matka chciała, bez względu na łzy córki, zrobić straszną awanturę ale Oktawia wyznała, że dobrowolnie zgodziła się na to, że zwichnięcie ręki było tylko przypadkowem i że cierpiałaby srodze, gdyby tego pana wsadzono do więzienia. Matka zamilkła wtedy, zadowolniwszy się wziętem od uwodziciela zobowiązaniem, że wypłaci im sześćset franków, rozłożonych na dwanaście rat miesięcznych. Było to bardzo skromne żądanie, nie zaś wyzysk bo Oktawia, która chodziła do magazynu, musiała leżeć w łóżku i nic nie zarabiała. Kuracya, króra pochłonęła niemało grosza, źle była prowadzoną, bo mięśnie ręki się skurczyły i biedna dziewczyna została kaleką. Przed końcem pierwszego miesiąca ów pan znikł z Paryża, nie zostawiwszy swego adresu. Różne nieszczęścia zaczęły sypać się jak grad na biedną rodzinę. Oktawia urodziła syna, straciła matkę, oddała się rozpaście i wpadła w najstraszniejszą nędzę. Dostawszy się w końcu do Méchainowej, włóczyła się po ulicach do dwudziestego szóstego roku życia, nie mając władzy w jednej ręce, to sprzedawała cytryny w halach, to znów znikała na parę tygodni a jakiemiś ludźmi, którzy wypędzali ją potem od siebie pijaną i pobitą. Rok temu po jakiejś wię-