Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/474

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

każdym coraz głośniej podnosiły się na giełdzie. Dotąd wprawdzie były to tylko głuche szepty, nie przytaczano żadnych faktów, któreby podawały w wątpliwość powodzenie instytucyi, napominano tylko, że robak toczyć zaczyna wnętrze owocu. Pomimo tych pogłosek, kurs akcyj podnosił się nieustannie na giełdzie.
Po pewnej nieudanej operacyi na papierach włoskich, baronowa, srodze zaniepokojona, po stanowiła udać się do redakcyi dziennika „Espérance“ i skłonić redaktora Jantrou do udzielenia jej objaśnień.
— Co to się dzieje? — nalegała. — Pan z pewnością musisz wiedzieć wszystko... Akcye Banku powszechnego podniosły się dzisiaj znowu o dwadzieścia franków, a jednak jakieś przykre pogłoski chodzą po giełdzie... Nikt nie umiał powiedzieć mi, o co właściwie chodzi ale przeczuwam coś złego.
Podobne zupełnie niepewności dręczyły redaktora. Stojąc najbliżej źródła, z którego płynęły te pogłoski, fabrykując je nawet niekiedy, jeżeli tego zachodziła potrzeba, żartem porównywał siebie do zegarmistrza, który, mając naokoło siebie setki zegarów, nie wie nigdy dokładnie jaka jest godzina. Wprawdzie dzięki swej agencyi reklam znał wszystkie tajemnice, ale zarazem nie było już dla niego żadnej opinii stałej i niewzruszonej, gdyż otrzymywane wiadomości bywały zazwy-