Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/448

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Daigremont, znudzony słuchaniem przesadnych pochwał, jakie wicehrabia de Robin-Chagot wygłaskał o raporcie Hamelina, pochwycił za rękaw przechodzącego dyrektora i szepnął mu do ucha:
— Radzę wam tylko, nie róbcie zbyt wiele hałasu!
Saccard stanął i badawczo spojrzał mu prosto w oczy. W tej chwili przyszło mu na myśl, jak długo wahał się z początku, czy wciągnąć wicehrabiego do interesu; wiedział bowiem, że jest to człowiek niezbyt łatwy w pożyciu.
— Kto mnie kocha, ten pójdzie za mną! — oświadczył umyślnie podniesionym głosem, aby wszyscy słyszeć go mogli.
W trzy dni potem nadzwyczajne zebranie ogólne odbyło się w wielkiej sali balowej Luwru, gdyż niewielka salka przy ulicy Blanche wydawała się wszystkim zanadto skromną na tak wspaniałą uroczystość. Upojeni powodzeniem, zapragnęli zgromadzić się w przepysznej tej sali, korzystając z przerwy pomiędzy jakąś stypą pogrzebową a godami weselnemi. Zgodnie z ustawą towarzystwa, prawo głosu przysługiwało tylko posiadaczom co najmniej dwudziestu akcyj; akcyonaryusze, zgromadzeni w liczbie tysiąca dwustu reprezentowali przeszło cztery tysiące głosów. Formalności przy wejściu, konfrontacya biletów i podpisywanie listy obecności zajęły około dwóch godzin czasu. Głośny hałas wielu jednocześnie prowadzonych a wesołych rozmów napełniał salę,