Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/432

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

yła się jednak wyrazić pewne wątpliwości, ostrzegając go przed szałem, jaki wszystkich naokół ogarnął. Hamelin spojrzał jej w oczy badawczo: cóż znaczą te przestrogi? czy w istocie wie o czemś podejrzanem? dlaczegóż nie mówi tego wyraźnie?... I pani Karolina umilkła, nie posiadając żadnych danych, któremi usprawiedliwićby mogła swe obawy.
Saccard, który nie widział jeszcze Hamelina po powrocie rzucił mu się na szyję, witając go nader czule i serdecznie. Następnie, gdy inżynier potwierdził ustnie to, co listownie już donosił o szczęśliwych rezultatach swej podróży, Saccard nie posiadał się z radości.
— Ach! mój drogi! — zawołał — teraz już niezawodnie staniemy się panami rynku i władcami Paryża. Ja także nie traciłem czasu tutaj; obmyśliłem coś niezrównanie świetnego. Posłuchaj tylko.
I natychmiast przedstawił mu swoją kombinacyę, mającą na celu podniesienie kapitału ze stu do stu piędziesiciu milionów, przez wypuszczenie stu tysięcy nowyoh akcyj z premią taką, iżby jednocześnie pokryto zupełnie wszystkie — zarówno stare jak i nowe — akcye. Wypuszczając akcye po osiemset piędziesiąt franków, tworzył w ten sposób przy trzystu piędziesięciu frankach premii kapitał zapasowy, który wraz z sumami odkładanemi już przy każdym bilansie dosięgał cyfry dwudziestu pięciu milionów franków. Obec-