Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/400

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ków. Oczyma wyobraźni pani Karolina widziała już krainy Wschodu odrodzone, pełne miast kwitnących, pól dobrze uprawnych a zaludnionych szczęśliwymi mieszkańcami. Zdawało jej się, że ich widzi, że słyszy huk puszczonych w ruch maszyn. Tak, nie ulega wątpliwości, że stara ta od wieków drzemiąca ziemia budzi się wreszcie do porodu!
Po długich rozmyślaniach, pani Karolina doszła wreszcie do przekonania, że pieniądz stanowi ów nawóz, pod którym przyszła ludzkość kiełkuje. Mimowoli przychodziły jej na myśl różne zdania Saccarda, szczególniej zaś wypowiadane przez niego teorye o potrzebie spekulacyi. Przypominała sobie jego słowa, że bez spekulacyi nie byłoby żywotnych i płodnych przedsiębiorstw, podobnie jak bez rozpusty nie byłoby dzieci. Ciągłość życia wymaga tego nadmiaru namiętności, tego niskiego marnowania i trwonienia grosza. Jeżeli brat jej cieszy się tam na Wschodzie i śpiewa hymny tryumfu przy odgłosie warczących maszyn i stukaniu młotów pracująoych nad budową nowych gmachów — to dlatego jedynie, że tu, w Paryżu, płyną zewsząd potoki złota, że wszystko gnije i marnieje w gorączce gry giełdowej. Pieniądz, truciciel i niszczyciel, staje się fermentem wszelkich objawów życia społecznego, stanowi grunt najbardziej sprzyjający rozwojowi wielkich prac, wykonanie których może zbliżyć ludy i światu całemu pokój zapewnić. Przed chwilą