by zaryzykować cały swój majątek!... Zagadnięty wprost Saccard odpowiedział tajemniczym uśmiechem i wzruszeniem ramion, bo sumienie wyrzucało mu, że rozmyślnie ukrywa prawdę przed człowiekiem, który niegdyś znanym mu był z ostrożności i pracowitości. Ale poprzysiągł sobie milczenie i po chwilowem wahaniu przemogło w nim ostatecznie okrucieństwo gracza, który nie chce psuć szans powodzenia. Nagle uwagę jego zwróciła przejeżdżająca właśnie w tej chwili kareta baronowej Sandorff. Z bijącem sercem Saccard śledził ja oczyma i dostrzegł, że zatrzymała się na rogu ulicy Bankowej. Złowrogie przeczucie ogarnęło go teraz: niewątpliwie baronowa wie o wszystkiem od swego męża, radcy w ambasadzie austryackiej... z właściwą kobietom niezręcznością może ona zepsuć wszystko!... Przejęty rozpaczą, przebiegł ulicę i zaczął krążyć koło karety, na koźle której nieruchomo siedział sztywny woźnica. Wreszcie jedna szyba opuściła się, Saccard ukłonił się i podszedł.
— I cóż, panie Saccard, wszak zniżka trwa ciągle?
— Zapewne, proszę pani — odparł Saccard, sądząc, że baronowa podstępnie zadaje mu to pytanie.
Zauważywszy jednak, że młoda kobieta spogląda na niego z niepokojem, mrużąc oczy w sposób właściwy wielu graczom, uspokoił się, że i ona również nic nie wie o niczem. Gorąca fala
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/349
Wygląd
Ta strona została skorygowana.