Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

będzie „ograbić żydostwo“ — jak się Saccard wyrażał. Nie tracąc czasu, rozeszli się znowu: każdy pobiegł winną stronę, aby zaciągać do walki milionowe kapitały.
Przez cały ranek Saccard biegał po mieście, owładnięty tak nieprzepartą potrzebą ruchu, że załatwiwszy najpilniejsze sprawy, odesłał powóz do domu. Wstąpił do Kolba, gdzie dźwięk przesypywanego złota wydał mu się obietnicą zwycięztwa i znalazł dość siły, aby nie zdradzić się ani słówkiem przed bankierem, który o niczem nie wiedział. Następnie poszedł do Mazauda nie po to, aby zmienić rozporządzenia, lecz aby udać niepokój o trafność zleceń danych dnia poprzedniego. Tam także o niczem nie wiedziano. Pomimo tego, zachowanie się Flory’ego wzbudziło w nim pewną obawę, bo młody człowiek ustawicznie kręcił się koło niego. Istotną tego przyczyną był zachwyt Flory’ego nad finansową przenikliwością dyrektora Banku powszechnego a ponieważ panna Chuchu zaczynała kosztować za drogo, Flory puszczał się na drobne spekulacye i marzył o tem tylko, aby dowiedzieć się o zleceniach wielkiego finansisty i do tego grę swoją zastosować.
Wreszcie po krótkiem śniadaniu w restauracyi Champeaux — gdzie z prawdziwą radością wysłuchał pesymistycznych utyskiwań Mosera a nawet Pilleraulta, przepowiadającego nawą zniżkę kursów — Saccard już o wpół do pierwszej udał się