Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciem buletyn giełdowy, o którego treści chciał się dowiedzieć przed innymi.
— Słuchaj-no, Dejoie, czy to pan Jantrou przyszedł przed chwilą?
— Tak, proszę pana.
Młody człowiek zawahał się chwilę, chmura poważnej troski zasępiła mu czoło. W trudnych początkach szczęśliwego pożycia małżeńskiego dawne długi trapiły go srodze i chociaż szczęśliwym trafem znalazł ten dziennik, w którym mógł pomieszczać swoje artykuły, niedostatek czuć się dawał w domu, tembardziej że nałożono mu areszt na pensyę, a dziś — jakby na domiar złego — musiał płacić nowy weksel pod grozą zajęcia mebli przez komornika. Dwa razy już bezskutecznie udawał się z prośbą o zaliczkę do redaktora, lecz ten odmawiał stanowczo, wymawiając się aresztem położonym na pensyę.
Po chwili wahania, zdecydował się jednak i zmierzał już ku drzwiom, gdy woźny dodał:
— Ale, proszę pana, pan redaktor nie jest sam.
— Któż tam jest?
— Pan redaktor przyszedł tu z panem Saccardem i pan Saccard powiedział mi najwyraźniej, abym nie wpuszczał nikogo oprócz pana Hureta, na którego czeka.
Jordan odetchnął swobodniej, zadowolony z tej przymusowej zwłoki, bo każda prośba o pieniądze sprawiała mu niewypowiedzianą przykrość.